Chiptuning tanio okazja polecam

Do powstania tego wpisu zainspirowała mnie ostatnia awaria, która przydarzyła się zupełnie niczego nie świadomemu człowiekowi, który wierząc w dumnie brzmiące „więcej mocy! mniej paliwa!” w reklamach tanich modułów podnoszących moc silnika – doprowadził do awarii, której usunięcie kosztowało mniej więcej 4-krotność ceny zakupu tuningowego boxa. Ale od początku…

Wezmę na tapetę pierwsze lepsze zdjęcie przedmiotu, który reklamowany jest jako remedium na „ospałość” turbodieslowskiej jednostki, która w dodatku jak na złość pali więcej niż producent podaje w katalogu. Na zdjęciu widnieje coś takiego:

 

Magiczne pudełko mocy

Magiczne pudełko mocy

Widzimy piękne pudełeczko, na którym najczęściej widnieją napisy typu „more power”, aby nabywca nie miał żadnych wątpliwości co do przeznaczenia produktu. W założeniu toto ma generować taki pałer, że samochód ze zwykłego przemieszczacza staje się imperialnym myśliwcem międzygalaktycznym, gotowym przenieść kierowcę z poniedziałku od razu do środy. W dodatku niska cena produktu, oscylująca w okolicach 1/3 tego, co zostawić trzeba u klasycznego tunera, zmieniającego oprogramowanie w centralce cyfrowej, jest niewątpliwym atutem przemawiającym za zakupem. Jeśli dorzucimy do tego obiecujący cudowne przemiany opis w stylu:

Box przeznaczony jest do samochodów z silnikiem diesla z systemem wtryskowym Common Rail. Urządzenie wpinamy w instalację elektryczną samochodu, co pozwala na modyfikację danych przesyłanych pomiędzy komputerem sterującym ECU, a podzespołami sterującymi parametrami takimi jak: czas wtrysku paliwa, ilość paliwa, ciśnienie doładowania, temperatura podawanego powietrza, gęstość powietrza, prędkość obrotowa silnika, położenie przepustnicy oraz wielu innych.

to przed oczyma co bardziej wytrawnym koneserom telewizji staną czołowe produkty z telezakupów Mango – oferujące tak dużo za tak niewiele.

Rzeczywistość, jak to najczęściej bywa, z reklamą niewiele ma wspólnego. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to zaledwie 2 wtyczki, wychodzące z boxa. Prosta analiza – jakim cudem 2 wtyczki, wpinane gdzieś w instalację, mają mieć wpływ na wszystkie powyżej wymienione parametry? Jakby je policzyć – to tych wtyczek powinno być conajmniej 10 – po dwie na każde „wpięcie” w instalację. Wpięcie boxa polega na tym, że odłączana jest wtyczka z jakiegoś czujnika z oryginalnej instalacji, wpinana we wtyczkę w boxie, a drugi wtyk wychodzący z boxa – wpinany jest w czujnik, aby zachować ciągłość instalacji elektrycznej.

Gdzie wobec tego owe skrzyneczki o niesamowitych właściwościach są podpinane? Otóż najczęściej pod czujnik ciśnienia paliwa. A co to takiego? Postaram się wytłumaczyć na najprostszym możliwym przykładzie.

Wyobraźmy sobie bardzo prostą instalację – można powiedzieć, że taką, z którą każdy na co dzień ma do czynienia. Do umywalki wkładamy pustą szklankę. Odkręcamy kurek z wodą i mierzymy czas, w jakim szklanka będzie napełniana (1/4, do połowy, cała) w zależności od stopnia otwarcia kurka. Ktoś otwiera kurek, obserwuje moment, kiedy nastąpi napełnienie szklanki w takim stopniu, jakiego oczekiwaliśmy, zakręca kurek i zgłasza zakończenie procesu. Proste? Można poćwiczyć ze stoperem w łazience…

Instalacja paliwowa w nowoczesnym dieslu działa podobnie – funkcję kurka pełni regulator ciśnienia paliwa, obserwatorem całego procesu jest czujnik ciśnienia paliwa, a „czas napełnienia” podaje centralka wtryskowa (ECU). Szklanka to odpowiednik wtryskiwacza, a lejąca się woda – oleju napędowego, który z wtryskiwacza jest wlewany do komory spalania. I sterowanie tym procesem wygląda tak: ECU wymaga określonego ciśnienia paliwa. Regulator ciśnienia zaczyna się otwierać lub zamykać, w zależności od tego, jaką wartość w danym momencie podaje czujnik ciśnienia. Jeżeli wartość z czujnika ciśnienia paliwa będzie odpowiadała wytycznej z ECU – regulator zatrzyma się.

Co wobec tego robi box? Znowu posłużę się opisaną powyżej instalacją wodną – jeżeli zamiast jednego człowieka, który odkręci kurek, napełni szklankę i zamknie kurek, wstawimy dwie osoby – proces będzie wyglądał tak: osoba pierwsza będzie tylko przekazywać informacje o wymaganiach dotyczących napełnienia kubka oraz o zakończeniu procesu, a osoba druga będzie wykonywała tą czynność. Przy czym istotne jest to, że osoba druga może kłamać, jeśli chodzi o stopień napełnienia szklanki. A osoba pierwsza nie może tego zweryfikować. I nasz box to jest właśnie opisana osoba numer 2.

Co się wobec tego naprawdę dzieje w instalacji paliwowej samochodu? ECU wysyła żądanie wygenerowania odpowiedniego ciśnienia paliwa. Box, mierzący rzeczywiste ciśnienie paliwa, wysyła błędną informację do ECU o niższym ciśnieniu paliwa, niż jest w rzeczywistości – co spowoduje dodatkowe otwarcie regulatora i dopompowanie większej ilości paliwa. Czyli nasza przykładowa szklanka z umywalki, zamiast być napełniona w 1/4 – jest pełna do połowy.

A reszta parametrów, o których wspomina producent urządzenia? Zostają niezmienione. Turbosprężarka dalej pompowała będzie określoną ilość powietrza, o nie zmienionej gęstości i temperaturze, przepustnica także nie zmieni swojego działania. To wszystko tylko marketingowy bełkot, mający na celu przyciągnięcie uwagi nieświadomych użytkowników.

Czy to działa? Tak. Na krótką metę nawet całkiem nieźle. Samochód po wpięciu boxa jest bardziej żwawy, co więcej – w przypadku nowoczesnych diesli wyposażonych w system wyłapywania i dopalania cząstek sadzy (czyli auta z wszelkiego rodzaju filtrami cząstek stałych DPF/FAP) trudno będzie zauważyć zwiększone dymienie. A zwiększone dymienie najprawdopodobniej się pojawi – wszak nie wiadomo, jak bardzo box okłamuje ECU jeśli chodzi o ilość faktycznie wtryskiwanego paliwa. Jeśli będzie go za dużo – to w przypadku silników wysokoprężnych doprowadza to do pojawienia się pięknej czarnej chmury spalin. Ale nabywca boxa z uśmiechem na ustach korzysta z dodatkowych koni mechanicznych, nie przeczuwając nawet, że wkrótce najprawdopodobniej nastąpi coś takiego:

Zatkany DPF

Zatkany DPF

Zatkany DPF

Zatkany DPF

Te kawałki na zdjęciach to jest wnętrze filtra cząstek stałych. Widać, że dawno dawno temu filtr przestał spełniać swoją funkcję, jaką jest filtracja sadzy, a jedynie akumulował kolejne jej cząstki aż do całkowitego zatkania. Samochód w pewnym momencie całkowicie odmówił posłuszeństwa z powodu całkowitego zdławienia wydechu, szczęście w nieszczęściu, że stało się to relatywnie niedaleko miejsca zamieszkania właściciela. Z racji aż tak daleko posuniętej degradacji filtra DPF – niemożliwe stało się jego skuteczne wypalenie – a więc właściciel stanął przed koniecznością wymiany filtra na nowy. A wszystko to za sprawą jednego, niewinnie wyglądającego pudełeczka za paręset złotych.

boxchipboxchiptuningpowerboxwięcej mocy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

(Spamcheck Enabled)